Annyeonghaeseyo ! Zapytaj :3 Zamówienia ¦ Napisz zamówienie tutaj ^-^ Kolejka-najbliższe zamówienia ¦
| Prawdziwy przyjaciel-Chanyeol(EXO) 2/? Oto kolejna część opowiadania z Chanyeol'em ^^ Jakby były jakieś błędy to z góry przepraszam. Mam nadzieję, że wam się spodoba c:
-Channie-ah!-krzyknęłam
do chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie.-Ty mnie w ogóle nie
słuchasz!-zaczęłam ponownie marudzić mu. Od kilku dni był ciągle
rozkojarzony i chodził z głową w chmurach.-Słucham,
słucham...mówiłaś coś o tym, że no coś tam...-odpowiedział
machając ręka w przód i w tył.-Co się z Tobą ostatnio dzieje
Channie?-spytałam trochę zmartwiona jego zachowaniem. Od kiedy się
poznaliśmy, a było to około półtora miesiąca temu zawsze się
uśmiechał i pocieszał mnie kiedy załamywałam się ponownie z
powodu choroby. Niestety przez ostatnie trzy dni coś się zmieniło
i nie widziałam ani razu jego uśmiechu. Spojrzałam na niego i
zmarszczyłam lekko brwi.-Ej, wiesz, że możesz mi wszystko
powiedzieć prawda?-zaczęłam lekko szturchać go w ramie.-Wiem,
wiem, ale to nic takiego. Nie masz co się przejmować.-powiedział i
podparł głowę ręką. Od chwili, w której poznałam Chanyeol'a
moje życie się zmieniło. Świat jakby nabrał barw i zachciało mi
się żyć. Moja mama była z tego powodu bardzo szczęśliwa,
zresztą ja też, bo brakowało mi takiego prawdziwego przyjaciela
jakim on jest. Spędzałam z nim mnóstwo czasu. Często z nim albo u
niego albo u mnie w domu. Zazwyczaj graliśmy razem w jakąś grę na
PS3, niestety był za dobry i to ja najczęściej przegrywałam, ale
nie obchodziło mnie to, bo najważniejsza była dla mnie dobra
zabawa z nim. W budynku rozbrzmiał dzwonek, który oznajmiał, że
zaczyna się ostatnia lekcja. Chanyeol wstał i skierował się do
swojej ławki, w której po chwili usiadł. Całą godzinę
przyglądałam mu się. Wiedziałam, że coś go trapi i to nie jest
jakaś mała niewarta uwagi rzecz. Na jego twarzy malował się
smutek i lekkie zakłopotanie. Cały czas patrzył się za okno jakby
widok za nim był najciekawszym na świecie zjawiskiem, które
zobaczył w całym jego życiu. W pewnym momencie złapałam się
ręką delikatnie za klatkę piersiową. Serce znowu daje o sobie
znać. Westchnęłam cicho i włożyłam rękę do torby szukając na
oślep opakowania z tabletkami. Wyjęłam je i odkręciłam wieczko.
Po sekundzie na języku poczułam gorzki smak. Skrzywiłam usta.
Lekcja skończyła się a ja z Chanyeol'em wyszliśmy ze szkoły. Po
opuszczeniu pomieszczenia moje ciało wzdrygnęło się na wskutek
zderzenia się z zimnym wiatrem. Był koniec listopada, więc klimat
znacznie się ochłodził. Po raz pierwszy od momentu dnia, w którym
się poznaliśmy szliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się w miejscu,
które było teraz dla mnie wypełnione ciepłem na samą myśl
wspomnień. Usiadłam w tym samym miejscu gdzie półtora miesiąca
wcześniej, a zaraz obok mnie ten sam chłopak, który był najlepszą
rzeczą, która mnie w życiu spotkała. Zerknęłam na niego i
ujrzałam znowu ten smutny wyraz twarzy.-Yeollie martwię się o
Ciebie.-chłopak jakby wyciągnięty z innego świata spojrzał na
mnie zdziwiony. Chyba zauważył, to że sama zrobiłam smutną minę.
Objął mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie.-Nie masz o co
się martwić, wszystko jest w porządku.-co jak co, ale on to nie
umiał kłamać. Położył głowę na moim ramieniu. Moje ciało
przeszyło przyjemne ciepło. Zarumieniłam się, a moje serce
zaczęło szybciej bić. To uczucie nawiedzało mnie jak tylko
Chanyeol był tak blisko mnie. Wiedziałam, że coś do niego czuje,
i że nie jest to tylko przyjaźń. Nie chciałam mu tego mówić, bo
zniszczyłabym wszystko na czym tak bardzo mi zależy. Ciesząc się
chwilą, że jest przy mnie i mogę go dotknąć wtuliłam głowę w
jego klatkę piersiową i zaczęłam słuchać bicia jego serca.
Brzmiało ono jak piękna i zarazem wprowadzająca w długi trans
muzyka. Nie wiem ile minęło sekund, a może nawet minut, ale kiedy
uniosłam głowę zobaczyłam lekko zdziwioną twarz chłopaka. W tym
momencie oderwałam się od niego szybko i odsunęłam się około
pół metra dalej. Skupiłam swój wzrok na trawie, żeby nie spotkać
się znowu z oczami Chanyeol'a. Tak się okazuje, że w tym momencie
źdźbła trawy był cholernie interesujące. Przygryzłam
delikatnie wargę i podniosłam wzrok. Znowu ujrzałam zamyśloną
twarz chłopaka. Co ja mam zrobić, żeby go jakoś rozweselić?
Zaczęłam nabierać do ust powietrza, aż w końcu zrobiły mi się
„chomicze policzki”. Obróciłam twarz w jego kierunku i
dotknęłam palcem wskazującym jednego z nich. W tym momencie można
było usłyszeć ciche „pfffff” jakby z balona schodziło
powietrze. Udało mi się, na jego twarzy pojawił się uśmiech .
Byłam w tym momencie z siebie dumna, chociaż wyszłam zapewne na
idiotkę. Podniosłam się z ziemi i przeciągnęłam się. Znowu
chłód ogarnął mnie dookoła. Chanyeol także wstał i zaczął
zdejmować z siebie bluzę.-Trzymaj, bo się przeziębisz.-założył
mi ją na ramiona, a ja się nią opatuliłam. W tym momencie
poczułam jego perfumy. Przyjemny zapach zaczął otaczać moje
ciało.-Dziękuję.-posłałam w jego stronę czuły uśmiech.
Chłopak odprowadził mnie, aż pod samą bramę mojego domu.
Stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam w jego oczy.-Chanyeol,
wiem że coś jest z Tobą od ostatnich kilku dni nie tak, więc
jeżeli będziesz chciał to możesz do mnie dzwonić do mnie o
każdej porze dnia i nocy dobrze?-chłopak spuścił głowę w dół
i podszedł w moją stronę. Objął mnie ramionami i przycisnął do
siebie. Momentalnie zalała mnie fala gorąca, a dłonie zaczęły
się lekko trząść. Po chwili odwzajemniłam
uścisk.-Dziękuję.-powiedział i poszedł w stronę swojego domu.
Aish... jak będę się tak zachowywała to się w końcu domyśli.
Skarciłam się w myślach po
czym weszłam do budynku.
W
nocy nie mogłam spać. Cały czas miałam przed oczami smutną twarz
przyjaciela. Czemu on mi nic nie chce powiedzieć. Przecież
od tego są przyjaciele, żeby wysłuchać się i doradzić w razie
potrzeby. Do głowy zaczęły mi
przychodzić same czarne scenariusze. Chciałam je jak najszybciej
wyrzucić z głowy. Nie wiem czemu, ale nagle po moich policzkach
zaczęły płynąć łzy. Po kilkunastu minutach płaczu zasnęłam
zmęczona całym dniem.
-Chanyeol
błagam nie rób tego!-krzyczałam do chłopaka, który stał po
drugiej stronie barierki od mostu nad rzeką.-To nie twoja wina!-łzy
niepohamowanie leciały jedna po drugiej spadając na ziemie.
Chciałam się do niego zbliżyć i uratować od zrobienia czegoś
głupiego, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa.-To, że się
zabijesz niczego nie zmieni! Sprawisz tylko ból ludziom dookoła, mi
sprawisz ból!-moje gardło powoli się zdzierało. Zaczęło kropić,
lecz po chwili lunęło jak z cebra. Obraz zaczynał robić się
coraz to mniej wyraźny, a chłopak zaczął znikać z mojego pola
widzenia. Ostatnie co zobaczyłam to jego sylwetka, która wychyla
stopę w przepaść prowadzącą do śmierci. Po chwili już go tam
nie było, a ja opadłam na ziemie i zaczęłam wrzeszczeć
wniebogłosy.
Otworzyłam
gwałtownie oczy. Oddychałam tak szybko, jakbym przed sekundą
ukończyła maraton. Cała byłam zalana zimnym potem. Podniosłam
się gwałtownie z łóżka i spojrzałam za okno. Lało. Krople
deszczu spływały po zimnym oknie.-Na szczęście to był tylko
sen.-wyszeptałam sama do siebie. Przetarłam czoło ręką i
usiadłam na parapecie. Chciałam wsłuchać się w deszcz. Uspokoiło
mnie to trochę. Zerknęłam kątem oka na zegarek. Westchnęłam
zrezygnowana widząc godzinę piątą dziewięć. Nie chciałam już
iść spać, bałam się kolejnego snu. Zeszłam na dół i
zaparzyłam sobie kawę. Chwyciłam kubek w dalej trzęsące się
lekko ręce. Chciałam już iść do pokoju, ale na schodach musiałam
zatrzymać się. Ból, który poczułam w klatce piersiowej nie
pozwolił mi iść dalej. Cholera.
Kubek upadł na podłogę, a szkło rozprysło się na wszystkie
strony. Po kilku sekundach usłyszałam czyjeś szybkie
kroki.-____!-moja mam podbiegła do mnie. W oczach miała
przerażenie.-Już biegnę po tabletki, nie ruszaj się
stąd!-powiedziała pospiesznie i już jej nie było. Ból powoli
zaczął słabnąć. Po chwili znalazła się przy mnie rodzicielka z
pudełkiem w ręku. Otworzyła je i włożyła mi do ust lekarstwo.
Połknęłam je ostatkami sił. Po kilku minutach ból przeszedł.-Nie
powinnaś iść dzisiaj do szkoły.-powiedziała zmartwionym głosem
mama. Chciałam iść, za bardzo martwiłam się o Chanyeol'a.-Ja
muszę iść podniosłam się z podłogi i poszłam do swojego
pokoju. Mama już nawet nie chciała mi mówić, że mam zostać, bo
i tak wiedziała, że to nic nie zmieni. Znowu spojrzałam na zegarek
błagalnie prosząc, żebym mogła już iść do szkoły i spotkać
się z przyjacielem. Niestety minęło tylko pół godziny.
Po
dwóch godzinach byłam już w budynku szkoły. W klasie było już
sporo osób, wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Dalej nikt oprócz
Chanyeol'a nie witał się ze mną. Chciałam, żeby chłopak już
przyszedł do szkoły. Ze zniecierpliwienia zaczęłam stukać
paznokciami o drewniany blat mojej ławki. Wyglądałam co chwile
przez okno, żeby zobaczyć czy mój przyjaciel nie idzie. Miałam tu
świetny widok na dziedziniec. Deszcz dalej padał, a wszyscy szli z
parasolkami. Mam nadzieje, ze też wziął ze sobą parasolkę,
nie chce, żeby zachorował. Przeczesałam palcami swoje długie
włosy i wyprostowałam się. Nudziło mi się niemiłosiernie, a
każda minuta trwała dla mnie nieskończoność. Zadzwonił dzwonek,
a do sali wszedł nauczyciel. Chanyeol'a dalej nie było. Może
coś mu wypadło i się spóźni. Westchnęłam głęboko.
Chciałam już go zobaczyć, każda godzina bez niego była
zmarnowaną godziną. Niby nie widziałam się z nim tylko
kilkanaście godzin, a już tak bardzo za ni tęskniłam, za jego
przepięknym, dużym uśmiechem, którym dawno mnie nie obdarzył, za
jego słodkimi odstającymi uszami, których wręcz nienawidził, za
to ja je kochałam, za jego pełnymi ustami, które tak bardzo
chciałabym pocałować. Ehhh... o czym ja w ogóle myślę?
Lekcje mijały, a Chanyeol'a ani śladu. Nie podobało mi się
to, jeszcze ten dzisiejszy sen. Nie zważając na nic odpuściłam
sobie ostatnie dwie godziny męczarni w szkole i po cichu wyszłam z
budynku. Mam nadzieje, że nikt mnie nie zauważył. Kiedy
wyszłam z terenu szkoły od razu skierowałam się w stronę domu
mojego przyjaciela. Trochę zmokłam, bo chociaż miałam parasolkę,
to był duży wiatr i niestety nie dało się uchronić przed
deszczem. Byłam tak poddenerwowana, że za nim się obejrzałam
stałam już przed drzwiami do domu Yeol'a. Zadzwoniłam do drzwi i
odsunęłam się trochę dalej. Po kilku sekundach zza drzwi wyłoniła
się starsza kobieta, była to jego mama.-Dzień dobry czy zastałam
Chanyeol'a?-spytałam się po czym szybko się ukłoniłam.-O to Ty
____! Przykro mi, ale nie ma go teraz w domu.-spojrzałam na nią
pytającym wzrokiem.-A można wiedzieć, gdzie jest?-kobieta chwile
się zastanawiała.-Nie wiem czy mogę Ci to powiedzieć, ale wiem,
że Chanyeol Ci ufa.-zaczęła jego mama. Uniosłam lekko prawą brew
do góry.-Jest teraz na cmentarzu i pewnie spędzi tam calutki dzień.
Zdziwiłam się. Ponownie ukłoniłam się i wybiegłam w stronę
najbliższego cmentarza. Byłam już całkiem mokra. Kiedy wbiegłam
na teren cmentarza zaczęłam szukać sylwetki przyjaciela. Nie było
to trudne, gdyż był tam jedyną osobą. Siedział na ławce lekko
zgarbiony.-Cha...-chciałam zawołać, ale usłyszałam jego głos.-To
moja wina, gdyby nie ja to by się tak nie skończyło.-mówił ze
smutkiem. Nie wiedziałam co robić. Bałam się teraz cokolwiek
powiedzieć. W tym momencie powiał zimny wiatr i rozwiał jego
włosy. Moje ciało zaczęło robić co chce. Podeszłam do niego i
przytuliłam go od tyłu. Chłopak wzdrygnął się, ale nie odwrócił
się.-Yeollie.-wyszeptałam do niego głosem pełnym troski i
zmartwienia. Nagle jakby cała moja niepewność odeszła. Zjechałam
rękami delikatnie w dół i położyłam je na jego klatce
piersiowej. Poczułam jak kładzie swoją dłoń na mojej i ściska
leciutko. -To jego łzy.-wyszeptał cicho. Patrzył teraz na niebo, a
na jego twarz spadały krople i spływały po jego policzkach dając
złudzenie, że płacze, a może płakał? Następnie przeniósł
swój wzrok na nagrobek, a ja razem z nim.
|
Komentarze (1):
Super ^_^
Prześlij komentarz