Annyeonghaeseyo ! Zapytaj :3 Zamówienia ¦ Napisz zamówienie tutaj ^-^ Kolejka-najbliższe zamówienia ¦
| Tysiące myśli-5/? Witam wszystkich! ^^ Oto kolejny rozdział opowiadania "Tysiące myśli". Muszę przyznać, że trochę męczyłam się z tym jak skleić to wszystko w tym rozdziale w jedną całość, żeby wyszło w miarę logicznie, ale mam nadzieję, że mi się to udało. Jakby co to "*" przy jednym z dialogów oznacza słowa wypowiedziane przez Lay'a. Zapraszam do czytania i komentowania, ponieważ każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania, a ja bym chciała w ogóle wiedzieć czy ktoś to czyta :c.
-Jestem na...-nie zdążyłam
dokończyć, bo nagle zderzyłam się z czymś. Zakręciło mi się w
głowie i upadłam bezwładnie na ziemię niczym szmaciana lalka,
która nie może kontrolować własnych ruchów. Poczułam silny ból
w okolicach skroni, gdy moja głowa walnęła o beton. Chwile później
coś spłynęło po moim policzku, ale nie byłam pewna czy to krew,
czy może jednak łza spowodowana bólem, który przeszył całe moje
ciało. Zacisnęłam mocno powieki, nie mogłam się ruszyć. Ból i
strach zmieszały się ze sobą wywołując u mnie paraliż
wszystkich kończyn. Znowu usłyszałam kroki, które z każdym
ułamkiem sekundy robiły się coraz to głośniejsze. W duchu
modliłam się, żeby to wszystko okazało się snem. W mojej głowie
cały czas odbijały się słowa Kai'a, który kazał mi uciekać.
Lay... błagam pomóż. Kroki
ustały, a zastąpił je dźwięk tłuczonego szkła. Bałam się
otworzyć oczu, lecz po chwili się przemogłam i lekko je uchyliłam.
Kilkanaście centymetrów ode mnie leżał mój telefon, cały
zmiażdżony, a dookoła niego leżało szkło. Zaraz obok ujrzałam
czyjeś nogi. Po butach zgadywałam, że był to mężczyzna,
ponieważ wyglądały jak buty typowego biznesmena. Byłam za bardzo
wystraszona, aby spojrzeć wyżej. Ponownie zamknęłam powieki. Nie
chciałam żeby ta osoba wiedziała, że mam jakąkolwiek świadomość
co się wokół mnie dzieje. Światło lampy, które jeszcze przed
chwilą prześwitywało przez moje powieki, zniknęło. Dosłownie
może kilka sekund później poczułam jak ta osoba się nade mną
pochyla. Przejechał delikatnie swoimi zimnymi jak lód palcami po
moim policzku. Poczułam jak po mojej skórze automatycznie
przebiegły dreszcze. Ból głowy nie opuścił mnie ani na sekundę,
a nawet wydawało mi się, że z każdą chwilą coraz to bardziej
się powiększał. W pewnym momencie poczułam ukłucie w ramię.
Ledwo powstrzymałam się, aby nie syknąć. Nagle cała moja prawa
ręka zaczęła drętwieć i robić się ociężała. Zastanawiałam
się co to mogło być, ale w tej chwili nie mogłam myśleć
racjonalnie. Po chwili zrobiłam się śpiąca. Mój oddech z
przyspieszonego zamienił się na spokojny i umiarkowany. Poczułam
jak kręci mi się w głowie, a ja sama odpływam. Tylko
nie to. Uświadomiłam sobie, co
mogło oznaczać to ukłucie. Strzelałam, że był to zastrzyk
usypiający. Próbowałam jeszcze raz otworzyć oczy, ale
uniemożliwiły mi to moje powieki, które stawały się coraz to
bardziej cięższe. Miałam wrażenie, jakby moja świadomość
wpadała w jakąś otchłań bez wyjścia. W końcu przestałam
wszystko słyszeć i nastała zupełna ciemność, która była jak
najgorszy koszmar. Błagam, ratunku...
Obudził
mnie czyjś dotyk na moim czole. Moje oczy nadal były bardzo
zaspane, a powieki odrobinę ciężkie. Czułam, że mój cały
organizm jest w pewnym stopniu osłabiony, ponieważ każdy mój
oddech sprawiał mi ból i zawroty głowy. Chciałam coś powiedzieć,
ale od razu zasychało mi w gardle i poczułam takie uczucie w
krtani, jakby wbijały się w nią tysiące igieł. W końcu bo
długiej bitwie udało mi się otworzyć oczy. Uchyliłam je
dosłownie na chwilę, a już zaczęły mi łzawić od jasnego
światła, które było bardzo oślepiające.
-Obudziłaś
się?-usłyszałam męski głos. Od razu przypomniały mi się
wydarzenia sprzed zapadnięcia w sen. Spojrzałam na chłopaka, który
siedział koło mnie na krześle. Miał on blond włosy i
hipnotyzujące, hebanowe oczy, które dodatkowo miałt taki dziwny
połysk. Jego twarz wydawała się być przyjazna, ale wiedziałam,
że nie mogę nikomu ufać. Miał wyjątkowo nieskazitelną urodę, a
jego skóra była porcelanowa. Rysy jego twarzy były trochę
dziewczęce. Chciałam już coś powiedzieć, ale moja krtań znowu
zaczęła piec. Najprawdopodobniej moje oczy wypełniał strach, a
źrenice były rozszerzone do maksimum.
-Coś
nie tak?-chłopak wyciągnął rękę w moją stronę. Nie chciałam,
żeby mnie dotykał. Zaczęłam się wiercić i szarpać, skopując
przy tym kołdrę, która mnie przykrywała, z łóżka.
-Spokojnie,
nic Ci nie zrobię.-nie mogłam mu uwierzyć, a może po prostu nie
chciałam? Wiedziałam tylko, że moje zadanie to wydostać się z
tego miejsca jak najszybciej. Próbowałam wstać, ale chłopak
złapał mnie za ramię. Gwałtownie go odepchnęłam, kiedy to nagle
głowa mnie rozbolała tak, że ponownie opadłam, na miękką
poduszkę. Niepewnie dotknęłam mojego czoła, które jak zgadywałam
było obandażowane. Może źle oceniłam sytuacje, a on chciał mi
tylko pomóc? W sumie nie wyglądał na porywacza, ale nie ocenia się
książek po okładce prawda?
-____
błagam Cie, uspokój się!-chłopak wybuchł. Skąd on zna moje
imię? Kiedy usłyszałam, że powiedział do mnie po imieniu od
razu się uspokoiłam. Blondyn, kiedy to zobaczył odetchnął i
spojrzał na mnie z troską w oczach.-Wiem, że może Ci być trudno
uwierzyć, ale naprawdę chce Ci pomóc.-zaczął.-Jestem
przyjacielem Sehun'a, Luhan, a ponieważ wczoraj do mnie zadzwonił,
żebym Cię uratował zrobiłem to.-Sehun? Widziałam to w
jego oczach, że nie kłamie. Moje uczucia z nieufności zmieniły
się na wdzięczność.-Wiem co musiałaś przeżywać, kiedy
zostałaś zaatakowana, ale uwierz mi, że tutaj jesteś naprawdę
bezpieczna.-w tej chwili rozejrzałam się po pokoju, który był
bardzo przytulny. Zgadywałam, że był to jego pokój, ponieważ
wszędzie stały jego zdjęcia wraz z Sehun'em i jakimiś osobami,
które pierwszy raz widziałam na oczy. Dookoła na pułkach stało
też dużo pucharów, najprawdopodobniej za zawody w piłce nożnej,
a na ścianie wisiały medale. Jak na pokój chłopaka musiałam
przyznać, że był bardzo zadbany. Ściany miały kolor jasnego
błękitu, który był wręcz kojący dla oczu.-Możesz cokolwiek
powiedzieć?-spytał, marszcząc lekko brwi. Ponownie spróbowałam
wypowiedzieć choć jedno słowo, ale z marnym skutkiem. Spojrzałam
zrezygnowana na chłopaka, który tylko kiwnął głową.-Rozumiem.
Może to być jeden ze skutków działania zastrzyku, który
dostałaś. Nie wiem ile może to trwać, ale zaraz zrobię Ci jakąś
herbatę to może poczujesz się lepiej.-uśmiechnęłam się lekko w
stronę Luhan'a. Blondyn powoli wstał z krzesła i przeciągnął
się. Zauważyłam, że na jego policzku było widać delikatne ślad,
jakby mu się pościel odbiła. Przez cały ten czas był koło
mnie? W tej chwili ujrzałam także, że jego lewy nadgarstek
jest zabandażowany, jednak nie pomogło to w zamaskowaniu krwi,
która przesiąkała przez opatrunek. Rana musiała być świeża.
Zdziwiłam się lekko.-Ile łyżeczek słodzisz?-z rozmyślań
wyciągnął mnie jego głos. Zastanowiłam się chwilkę i pokazałam
mu dwa palce. Chłopak przytaknął. Po chwili ciszy wyciągnęłam
rękę w stronę jego rany. Chciałam wiedzieć skąd ona się
wzięła, ponieważ krew wyglądała tak, jakby dopiero co z niej
wypłynęła. Blondyn zerknął w miejsce, w które pokazywałam i
podrapał się w tył głowy.-To nie jest coś czym powinnaś się
przejmować.-powiedział i schował rękę za plecy.-Poboli, poboli i
przestanie.-wiem, że nie chciał, abym się tym przejmowała, ale
jednak źle się czułam z tym, że osoba, której prawie nie znam,
ryzykowała swoje życie dla mnie. Chłopak uśmiechnął się
ostatni raz i wyszedł z pokoju. Zacisnęłam palce na miękkiej
pościeli i ponownie się nią przykryłam. W tym momencie otulił
mnie piękny zapach męskich perfum. Był bardzo łagodny, zupełnie
tak samo jak twarz chłopaka. Przyznam, że dziwnie się czułam sam
na sam w domu z chłopakiem, którego prawie w ogóle nie znam i w
dodatku z tym, że leże w jego łóżku. -Co by się stało,
jakby się Lay dowiedział.-pomyślałam i w jednej chwili
zastygłam. Szybko zaczęłam się rozglądać po pokoju, by znaleźć
mój telefon, ale na żadnej z półek go nie było. Od razu przed
moimi oczami pojawił się obraz jak napastnik rozwala go. Przeklęłam
w myślach. Zerwałam się gwałtownie z łóżka co nie było
najlepszy pomysłem jeżeli patrzeć na mój stan. Jak na zawołanie
zraniona głowa dała się we znaki przez co zakręciło mi się w
głowie. Nie mogłam w ogóle złapać równowagi i w jednej chwili
runęłam z hukiem na zimną podłogę. Złapałam się obiema rękami
za głowę, ale ból był za duży, żebym mogła chociaż spróbować
się podnieść. W jednej chwili usłyszałam jakby krzyki. Wołanie
o pomoc. Był to kobiecy głos, w dodatku bardzo mi znany. To ten
głos słyszałam od urodzenia, to ten głos śpiewał dla mnie
kołysanki, żebym szybciej zasnęła, to ten głos karcił mnie,
kiedy zrobiłam coś źle, głos którego nigdy w życiu nie zapomnę.
Chociażby mieli mi jakimś cudem usunąć pamięć to i tak bym go
rozpoznała. Krzyki mieszały się ze szlochem i płaczem dziecka.
Charakterystyczny płacz, który tylko ja miałam. Od urodzenia,
kiedy pierwszy raz zaczęłam płakać to nie mogłam złapać
oddechu, dusiłam się. Wtedy czułam się jak pod wodą, gdzie nie
ma tlenu, którym mogłabym zacząć ponownie oddychać. Uspokoić
mnie mogło tylko mocne przytulenie przez kogoś, dlatego też staram
się płakać jak najmniej. Czasami jednak po moich policzkach
spływają pojedyncze łzy. Poczułam jak podłoga drga.
-____
co się stało?!-usłyszałam zmartwiony głos Luhan'a i po chwili
poczułam jego dotyk na mojej skórze. Ukucnął przy mnie i wziął
mnie na swoje ramiona. Krzyki nie ustępowały przez co myślałam,
że zaraz zwariuję.
-Lu...h...
błagam...pomóż.-najwyraźniej mój głos powrócił, ale stać
mnie tylko było na wyszeptanie krótkiego zdania. Spojrzałam na
jego twarz, która wyrażała wielkie zakłopotanie. Jego oczy były
pełne przerażenia. Przygryzł lekko dolną wargę i zamknął na
chwile oczy.
-Co
robić?-spytał się cicho sam siebie i zerknął na mnie. Starałam
się jakoś poradzić sobie z bólem, ale po chwili jednak
zmarszczyłam ponownie brwi. Luhan odwrócił się i delikatnie
położył mnie na łóżku. Usiadł koło mnie i dotknął swoją
dłonią mojego czoła. W jednej chwili jego źrenicę stały się o
wiele większe.
-Ty
jesteś strasznie rozpalona!-krzyknął. Faktycznie czułam, że jest
mi jakoś za gorąco. Chłopak wstał i rozejrzał się po
pomieszczeniu. Wyciągnął rękę w kierunku jednej z szafek. Nie za
bardzo mi przychodziło do głowy co miał zamiar zrobić. Mój wzrok
mimowolnie poleciał w miejsce, w którym kierunku miał wyciągnięta
dłoń. Ujrzałam tam telefon, który w jednej chwili przeleciał z
jednego końca pokoju wprost w rękę Luhan'a. Nie za bardzo
dowierzałam w to co zobaczyłam, ale w końcu był przyjacielem
Sehun'a, więc domyślałam się, że też ma jakąś moc, ale nigdy
bym nie przypuszczała, że istnieje coś takiego jak telekineza.
Niby o tym słyszałam, ale nigdy nie zastanawiałam się jak to może
wyglądać. Przyznaj jednak, że zjawiskowo. Chłopak szybko wybrał
jakiś numer i przyłożył urządzenie do ucha. Znowu ból rozszedł
się od głowy w dół i usłyszałam kolejny krzyk. Miałam dosyć.
-Sehun-ah!
Nie wiem co się z nią dzieje, jest coraz gorzej!-usłyszałam
podniesiony głos Luhan'a, który brzmiał bardzo odlegle pomiędzy
tymi krzykami.-Wiesz do kogo mogę ją wziąć? W szpitalu od razu
pomyślą, że zwariowała, więc to odpada.-chłopak powiedział.-Co?
Mówisz, że ktoś może jej pomóc? Znasz go osobiście?-kolejna
fala bólu ogarnęła moje ciało.
-Luhan,
błagam szybciej.-wyszeptałam ponownie nie mogąc już wytrzymać
tych katuszy.
-Dobra
Sehun do rzeczy. Kto go zna?-zerknął na mnie z troską i
przerażeniem w oczach.-Kris?-Znajome imię zaczęło przeplatać się
w mojej głowie wraz z innymi wrzaskami. Kris? Nie przesłyszałam
się prawda? Luhan powiedział imię mojego kuzyna? Niemożliwe. Nie
mogłam ruszyć żadną kończyną przez ten paraliżujący ból.
-Co
się ze mną dzieje?-zapytałam Luhan'a, który najwyraźniej sam
siebie próbował uspokoić.
-Nie
wiem ____, ale wytrzymaj jeszcze trochę Kai zaraz tu będzie wraz z
osobą, która Ci pomoże.-Byłam mu bardzo wdzięczna za to, że mi
pomagał, bo równie dobrze mógł się tym nie przejmować. Chciałam
wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Czemu tak nagle zaczęła mi
się przypominać przeszłość, która po wypadku była dla mnie
okryta mgłą. Trudno mi było przypomnieć sobie jakiekolwiek
wydarzenie sprzed tego tragicznego incydentu, a teraz nagle wszystko
samo przychodzi jak niechciany koszmar, który będzie dręczył mnie
każdej nocy nie dając o sobie zapomnieć. Te wspomnienia wywoływały
u mnie bardzo silny ból psychiczny i jak właśnie wtedy czułam,
fizyczny również. Tylko czemu? Miałam cichą nadzieję, że Kai mi
wszystko wyjaśni, bo to było co najmniej dziwne. Zerknęłam na
Luhan'a, który cały czas kręcił się nerwowo po pokoju. Z każdą
kolejną sekundą zauważyłam, że powoli obraz mi się rozmazuje, a
chłopak jest już tylko jedna z plam zmieszanych ze sobą w
różnych kolorach. Krzyki ustały, a do moich uszu nie dobiegało
nic poza głuchą ciszą. Chociaż nie wiedziałam co się dzieje, to
w głębi duszy cieszyłam się, że nie muszę słuchać tych
strasznych odgłosów. Cisza ta jednak nie trwała zbyt długo, ale
zamiast dźwięków, które raniły moje uszy to usłyszałam
świergot ptaków, który był jak muzyka oraz podmuch wiatru.
-____!-usłyszałam
jak ktoś bardzo niewyraźnie woła moje imię, ale nie był to głos
Luhan'a.-____!-teraz już odrobinę głośniej, na tyle, żebym
chociaż mogła rozpoznać kto mnie woła. Był to głos bardzo
dobrze mi znany. Kris... W tym momencie przed moimi oczami
pojawiła się jego uśmiechnięta twarz. Czy to kawałek
wspomnień? Stwierdziłam, że tak, bo patrząc na twarz Kris'a
widać było, że ma z osiem lat. Bardzo dobrze znałam to
miejsce, gdzie teraz „byłam”. Był to plac zabaw, na który
często
przychodziłam posiedzieć w gimnazjum i odstresować się od
nadmiaru nauki oraz trochę ogarnąć moje uczucia, które w tamtym
okresie były rozdarte na strzępki.
-____!-ponownie
Kris zawołał do mnie i podbiegł bliżej.-Dobrze, że już jesteś.
Zobacz kogo przyprowadziłem! Od dzisiaj będzie się z nami bawił
dobrze?-z oddali zaczęła się do nas zbliżać kolejna postać.
Powoli zaczęłam dostrzegać rysy twarzy tej osoby, aż w końcu
zamarłam. Ujrzałam niesfornie ułożone brązowe włosy, które
opadały na ciemne jak węgiel oczy. Ten wielki, kojący uśmiech na
twarzy, który powodował to, że od razu pojawiał się w jego
policzku uroczy dołeczek.-Ma na imię Lay. Mam nadzieję, że się
polubicie.-powiedział Kris, a chłopak stojący obok wyciągnął w
moją stronę rękę.
-Hej,
jestem Lay!-ostatnie zdanie wypowiedziane przez niego odbijało się
w mojej głowie bez końca powodując efekt echa, które nie mogło
się zatrzymać. Chciałam złapać jego rękę i mocno uścisnąć,
ale kiedy tylko nią ruszyłam obraz zaczął pękać jak szkło.
Wszystko zrobiło się z powrotem niewyraźne. Dźwięk zrobił się
stłumiony jakby pomiędzy mną, a małym Lay'em stanęła ściana.
Nie to nie jest możliwe. Przecież ja go wcześniej nie znałam,
więc skąd te wspomnienie?! Ponownie mój słuch się wyostrzył
przez co udało mi się usłyszeć dźwięk jadących samochodów.
Kolejny obraz ukazał się moim oczom, tylko że tym razem był
bardziej prawdziwy tak jakby to wszystko działo się naprawdę.
Znajdowałam się w tym samym miejscu co wcześniej. Rozejrzałam się
wkoło i zauważyłam na jednej z huśtawek pewną postać. Od razu
wiedziałam, że to Lay i co to dokładnie był za dzień. Chłopak
miał na sobie czarną bluzę, a na jego plecach widniał fioletowy
plecak. Cały czas wzrok miał wbity w ziemię. Miał nałożone na
uszy duże fioletowe słuchawki, które dość często zdarzało mi
się później nosić. Pamiętałam ten dzień tak dokładnie, że aż
mnie samą to przerażało. Każdy jego ruch, słowo, jakby to się
wydarzyło przed chwilą. Ob kręciłam się dookoła i zauważyłam
kolejną osobę, byłam to ja. Widok samej siebie z przeszłości
strasznie mnie przeraził. Wyglądałam strasznie, oczy miałam
spuchnięte od płaczu i podkrążone od bezsennych nocy, które dość
często w tamtym okresie lubiły mnie nawiedzać, a moja skóra była
blada jak ściana. Dokładnie wiedziałam co się teraz stanie.
Młodsza wersja mnie powoli podeszła bliżej huśtawek i spojrzała
na chłopaka, a następnie usiadła na drugiej z nich i tak samo jak
on spuściła głowę. Razem wyglądaliśmy jak siedem nieszczęść.
Widziałam jak młodsza ja zaczyna przecierać swoje oczy rękawem
bluzy i zasłania sobie twarz dłońmi, a z jej podbródka na
spódniczkę od mundurka zaczęły spadać łzy. Wtedy stało się
coś czego ja w przeszłości kompletnie się nie spodziewałam. Lay
wstał z huśtawki i zdjął ze swoich uszu słuchawki, żeby zaraz
założyć je młodszej mnie. Następnie poczochrał jej grzywkę i
uśmiechnął się.
-Ta
piosenka pomaga mi kiedy mam trudny dzień.-powiedział i włączył
piosenkę w telefonie. W tym momencie ja sama dotknęłam swojej
grzywki i niemal od razu przez moje ciało przebiegło to uczucie
nostalgii. To wszystko było tak realne, że niemal mogłam przysiąc,
że poczułam zapach jego perfum. Był on dla mnie tak dobrze znany,
przecież to on mnie otulał, kiedy tylko Lay był w pobliżu. Moja
głowa ponownie zaczęła boleć, a ja we wspomnieniu zsunęłam się
na ziemię łapiąc się za włosy. Nagły napad niemiłosiernego
bólu przeszył całe moje ciało. Oddech mój stał się niespokojny
i bardzo przyspieszony. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a w
uszach słyszałam szmery i szepty.
-Obiecuję.-był
to głos Lay'a.-Obiecuję, że nigdy Cię nie opuszczę.
-Jak
on mógł. Przecież obiecywał!-kolejny głos, tym razem mój zaczął
się odbijać w mojej głowie.
-Zapomnij
o nim, był zwyczajnym dupkiem rozumiesz?!-Baekhyun? Przed
moimi oczami zaczęło pojawiać się wiele różnych obrazów. Pisk
opon i dźwięk pękających szyb mieszał się z wrzaskami.
-Błagam
____ uciekaj!-krzyk mojej mamy sprawił, że jeszcze większy ból
zawładnął moim ciałem.
-Nie
mamo, nie zostawię was!-pisk i szloch dziecka odbijał się echem w
mojej głowie.
-Obiecuję*.-zaczął
głos Lay'a.
-Że
nigdy więcej.-razem z jego głosem zaczął przeplatać się i mój.
-Nie.
-Zaufam
Ci. Zostawię Cię.-dźwięk dartych kartek papieru i
płonącego ognia stał się wśród tych rozmów i wrzasków
uspakajającą muzyką. Przed moimi oczami ukazał się kominek w
domu mojej cioci, a przed nim siedziałam ja trzymając kurczowo w
rękach podarte zdjęcia i list, które wiązały się z Lay'em. Po
chwili niepewnie wrzuciłam je do kominka i patrzyłam jak palą się,
żeby za sekundę zniknąć wraz z dymem, który był tylko
przelotny. Tak wtedy mogłam opisać mój związek z Lay'em
przelotny, nic nie znaczący, zapomniany, przynajmniej tak
chciałam sobie wmówić, chociaż nie do końca mi to wychodziło.
Miałam wrażenie, że zaraz głowa mi pęknie. W pewnym momencie do
moich oczu zaczęło dochodzić rażące światło. Mrugnęłam
kilkanaście razy, ale dalej nie przestawało mnie to irytować.
Przetarłam oczy. Czy to nadal są wspomnienia? W końcu
uchyliłam powieki i jedyne co zobaczyłam to dobrze znana mi twarz
pochylona nad moja i dokładnie skanująca mnie. Jakbym mogła nie
poznać tych rys, przecież tylko jedna osoba miała taki zimny
wyraz twarzy, a zarazem połączony z wielką troską. Nadal
myślałam, że to tylko moje wspomnienia. Spojrzałam w jego
hebanowe oczy, które jak zwykle nie wyjawiały żadnych emocji,
nawet można by było powiedzieć, że były puste. Jednak wiele
dziewczyn już na nie przyciągnął. Jego osobowość sama w sobie
była magnetyzująca i pociągająca, jak dobrze, że był tylko moim
„kuzynem”.
-Kris?-wyszeptałam
z chrypą w głosie.
|
Komentarze (0):
Prześlij komentarz